Robimy sporo rzeczy by być pięknymi, zadbać o zdrowie lub po prostu być w dobrej formie. Na około 15-letniej drodze do tego co wiem dziś o pielęgnacji miałam sporo potknięć i choć nie jestem dziś jeszcze na finiszu tej wędrówki do bycia pięknym, zdrowym i świadomym, to w tym poście chcę się podzielić tym, co odkryłam. Są to proste rzeczy, ale żeby je sobie uświadomić musiałam poświęć trochę czasu i urody.
Złe mydło – to kosmetyk, któremu kiedyś poświęcałam mało uwagi. Kupowałam takie, które akurat było pod ręką – ulubionej firmy to fajnie, jakiekolwiek z dyskontu też ujdzie. Jednak zauważyłam, że to nie bez znaczenia, jakie mydło akurat stoi na umywalce. Przecież myjemy ręce od kilku do kilkunastu razy dziennie, jeśli będzie wysuszało skórę, to utoniemy w kremie do rąk by walczyć z tym efektem ubocznym. Staram się wybierać dobre mydło z jak najmniejszym dodatkiem chemii lub najlepiej bez. Nie byłabym sobą gdybym i w tym nie poszukała oszczędności, bo najważniejszy w zakupach jest SWDC, czyli stosunek wartości do ceny. Kupiłam 5-litrowe mydło Biały jeleń, bo przy takiej objętości cena jest dużo bardziej korzystna. Ponadto nie muszę biegać co i rusz sklepy, a do tego zamawiałam przez internet przy okazji innych zakupów, więc nie musiałam dźwigać takiego ciężaru :).
Częste zmiany kosmetyków – wiele razy zdarzyło mi się kupić jakiś kosmetyk do twarzy, albo zestaw, wtedy niecierpliwie czekałam na obiecywany efekt. Brakowało mi cierpliwości i przestawałam z niego korzystać po dwóch dniach, potem po jakimś czasie wracałam i znów odstawiałam. Czasem skóra nie zdąży zareagować. Szczególnie w przypadku żelu do mycia twarzy czy kremu, nie ma co liczyć na spektakularne efekty od razu. Zbyt częste zmiany powodowały, że cera wcale nie była w lepszym stanie, a do tego nie byłam wstanie ocenić, co na nią działa lepiej. Teraz od jakiegoś czasu korzystam z jednej serii z wodą termalną i sytuacja jest stabilna. Odkąd zauważyłam, że akurat te kosmetyki są najlepsze do mojej skóry (z tych, które testowałam), nie mieszam, nie zmieniam, kropka. Czasem cera jest lepsza czasem gorsza, ale wiem, że to w tym momencie nie kwestia kosmetyków tylko innych czynników, głównie hormonalnych.
Zbyt mocny peeling do twarzy – nie wiem co to za pomysł, żeby traktować delikatną skórę twarzy grubymi ziarnami. Pamiętam takie serie dla nastolatków, gdzie właśnie według producentów super rozwiązaniem był scrub. Teraz pewnie są jakieś lepsze z ziaren kawy itd. Jednak i tak mocny peeling podrażnia moją skórę. Korzystam od czasu do czasu z peelingu enzymatycznego lub maseczki z węgla i efekt jest bardzo fajny a skóra na tym nie cierpi. Peelingujące właściwości ma również czarne mydło, które dostałam i będę testować – ma tę zaletę, że jest naturalne.
Brak filtrów UV na dłoniach – w sezonie wiosna/lato to właśnie ręce są najczęściej narażone na nadmierną ekspozycję na słońcu. Codzienny krótki spacer, nawet wracając z pracy i dłonie są opalone. Bardzo dobrze, tylko za parę, paręnaście lat wyjdą na rękach plamy. Szczególnie jeśli ma się jasną karnację, tak jak ja. Strzeżmy się tego i przy najbliżej okazji warto kupić krem do rąk z filtrem lub (i to jest mój plan) wykorzystajmy na dłonie kremy do opalania z poprzednich wakacji.
Niezmywanie lakieru do paznokci – to jest błąd, który popełniałam nagminnie i rozprawiłam się z nim w najprostszy sposób – nie maluję paznokci bądź korzystam z łatwo zmywalnych lakierów czy odżywek. Lakiery poprawiają wygląd paznokcia, ale niestety go niszczą (jasne, że są mniej toksyczne i bardziej, ale piszę tu o powszechnie dostępnych na polskim rynku), szczególnie lakiery hybrydowe. Nie raz jak za długo miałam hybrydę na paznokciach, to gdy ją w końcu zdjęłam paznokcie były w opłakanym stanie. Od sierpnia zeszłego roku mam detoks od hybrydy, bo zmywanie jej jest zbyt czasochłonne. Ponadto ostatnio bardzo pozytywnie zaskoczył mnie zwykły lakier, z którego skorzystałam w salonie kosmetycznym. Fakt, że po zrobieniu pedicure musiałam wracać w jednorazowych japonkach, ale efekt wizualny był równie dobry, jak przy twardszych lakierach. Również długo się utrzymał, a zmywałam go 2 minuty 🙂
To już wszystkie złe nawyki, którymi chciałam się podzielić. Ciekawa jestem, czy też macie takie odkrycia – niby nic wielkiego, ale czynności powtarzane codziennie bardzo na nas wpływają.