Teraz czas na drugą część wpisu na temat myśli, spraw, które przeszkadzają nam w osiągnięciu wewnętrznej harmonii. Jasne, że dla każdego harmonia lub jej brak to trochę co innego. Jednak pewne kwestie mogą być wspólne dla wielu osób i o nich napiszę w tym poście.
Skup się na małych sukcesach
Życie między innymi na tym polega, że pojawiają się ciągle nowe sprawy do załatwienia, rzeczy do zrobienia, naprawienia. Jest to całkowicie naturalne. Sami sobie dajemy nowe zadania lub “same” wpadają. Nie pamiętam takiej sytuacji, że mogłabym powiedzieć “wszystko jest zrobione”. Mogę odhaczyć wszystkie punkty z listy danego dnia, ale zawsze jest coś czym można by się zająć. Często nawet po pracowitym dniu nie myślałam sobie “dobra robota”, tylko zastanawiałam się, co jeszcze zostało do zrobienia. Jeśli jakieś kwestie były wyjątkowo skomplikowane i wymagały zaangażowania wielu osób, przyciągały moje myśli i frustrowałam się, że nie mogę tego zrobić sama w dowolnym momencie. Myślę, że każde, nawet najmniejsze zadanie zasługuje na chwilę satysfakcji. Powiedz sobie “fajnie, że to zrobiłam”, potem łatwiej zabrać się do kolejnych spraw. Różne zadania nie będą nam się kojarzyły tylko z przykrym obowiązkiem. Można poczuć swoją sprawczość i to, że małymi kroczkami idziemy do celu.
Pozwól sobie na porażkę
Mam plan, mam cel, ale dziś totalnie poległam. I teraz mam dwa wyjścia: pogrążyć się w rozpaczy lub powiedzieć okej, nie wyszło dobrze, ale jutro spróbuje znów. Mam wrażenie, że użalanie się nad sobą po słabym dniu jest w pewien sposób atrakcyjne. Możemy olać pozostałe sprawy, bo coś nie wyszło i świat powinien płakać ze mną. Z drugiej strony reakcją na porażkę może być wyparcie. Udajemy sami przed sobą, że nic się nie stało, nie pozwalamy sobie na przyznanie się, że nie udało mi się z mojej winy – po prostu. Taka postawa budzi wewnętrzne napięcie, a po co nam to skoro chcemy budować lepsze jutro. Powiedz sobie – dziś miałam gorszy dzień, coś nie wyszło- jutro spróbuję to załatwić.
Złap srokę za ogon – jedną
Od kiedy pamiętam łapanie kilku srok za ogon było moją największą bolączką. Już w podstawówce miałam zajęte prawie każde popołudnie, bo koszykówka, angielski, malarstwo a w soboty jeszcze zbiórka zuchowa. Pamiętam jak mi było smutno kiedy w domu wszyscy razem rozpoczynali weekend, a ja szłam na zbiórkę. Czemu szłam, bo chciałam. Wszystko mnie interesowało i tak jest do dziś. Zobaczę ogłoszenie o jakiś warsztatach i już szukam w kalendarzu wolnego terminu. Mam na to taki sposób: wypisałam listę zagadnień, które mnie interesują zawodowo, prywatnie i jeśli jakiś nowy projekt, warsztat nie znajduje się na tej liście, zostawiam to. Nawet takie szerokie ustalenie priorytetów pozwala na lepsze zarządzanie czasem.
Walcz z nadmiarem
To co nam wprowadza chaos na półkach i w głowie. Właściwie jest to powiązane z punktem wyżej, jeśli mowa o rzeczach niematerialnych. A jeśli chodzi o przedmioty, to oddawanie, sprzedawanie sprawia mi wielką satysfakcję. Dzięki tym działaniom mam więcej wolnej przestrzeni w domu. Jeśli czegoś nie używam i wiem, że mi się już nie przyda – wystawiam to na olx. Już trochę rzeczy sprzedałam i ani przez chwilę nie żałowałam. Tak samo z rzeczami, które wrzuciłam do kontenerów.
Zapraszam do przeczytania pierwszej części wpisu – kliknij tutaj 🙂